Grafika wygenerowana przez AI.
O obrotach ciał niebieskich, czyli krótki esej o tym, że w przyrodzie nie tylko bywa tak, że planety krążą wokół słońca.
Jak powszechnie wiadomo w XVI wieku polski astronom opublikował swoje słynne dzieło “De revolutionibus orbium coelestium” traktujące o heliocentrycznej i heliostatycznej budowie wszechświata, które na owe czasy stanowiło przewrót w nauce i ówczesnym światopoglądzie. Dziś wiemy, że teoria Kopernika w obliczu rozwoju fizyki kwantowej, jak i nowych technologii wykorzystywanych w astronomii była prawdziwa tylko dla małego wycinka wszechświata.
Powodem, dla którego popełniam te kilka zdań nie jest analiza praw rządzących materią oraz energią, a jedynie punktem odniesienia dla dalszej części tego elaboratu. Otóż w ostatnich czasach spotykam się zarówno w skali mikro, jak i makro, z pewną analogią do dzieła naszego wybitnego rodaka. Najbardziej zaś heliocentryczna teoria budowy tego świata uderza mnie w kwestiach związanych z szeroko rozumianą polityką. Otóż od dawna już zauważyłem, że część ludzi zdaje się posiadać swoje własne słońce, któremu stara się oddawać cześć często bez krzty autorefleksji i głębszego zastanowienia, a czasem nawet z syndromem postawy autoimmunologicznej nakazującej uruchamiać mechanizm obronny na wypadek jakiejkolwiek ujmy w strefie komfortu.
Nie inaczej dzieje się w moim rodzinnym Piotrkowie. Po ostatnich wyborach samorządowych, których wynik zdecydował o tym, że do władzy doszła nowa ekipa rządząca, efekt koniunkcji planet krążących wokół słońca zdaje się jednak coraz bardziej wdawać w dyskurs myślowy z tezami teorii mówiącej o wolnych elektronach, a nawet nieco w sukurs tym mających swe korzenie w statyce i dynamice prawiącej o zmęczeniu materiału.
Jak powszechnie wiadomo każdemu fizykowi, a także mechanikowi, wytrzymałość materiałów jest dyscypliną kluczową w wielu zastosowaniach naukowych, jak i konsumpcyjnych, stąd jej ranga i ogólne poszanowanie. Bo jak materiał zaczyna się męczyć, to czasem warto stanąć przed lustrem i spojrzeć uczciwie w oczy, zamiast tkwić w strefie komfortu popartej szesnastowiecznym dorobkiem naukowym Kopernika. Czy tak się dzieje? I tak, i nie. Część mieszkańców Piotrkowa, w tym moich znajomych, zaczyna pewne kwestie analizować i zadawać często słuszne pytania. Część po kilku miesiącach od ustanowienia w sposób demokratyczny nowego słońca ma pewne wątpliwości. A część zachowuje się bezwładnie niczym planety targane siłą grawitacji przez epicentrum naszego lokalnego mikrokosmosu.
Wychodzenie ze strefy komfortu nie należy do czynności łatwych i przyjemnych, aczkolwiek często poszerza horyzonty i stawia pewne sprawy w nieco innym, bardziej obiektywnym świetle. Oczywiście, każdy z nas posiada w sobie pokłady subiektywizmu i jest to normalny stan ludzkiej natury. Rozchodzi się jednak o to, aby te plusy nie przesłaniały nam minusów, których moim zdaniem z każdym mijającym dniem, tygodniem i miesiącem po wybraniu nowej konstelacji heliocentrycznej jest coraz więcej i zdają się być coraz bardziej zauważalne. Świat oparty na rzetelności, prawdzie i aktualnym stanie wiedzy być może nie jest tak różowy jak fasadowa demokracja wzbogacona o klanowo-hurraoptymistyczną wizję otaczającej nas rzeczywistości, ale jak mawiał Zbigniew Herbert, warto płynąć zawsze do źródeł, pod prąd.
Marcin Kołodziejczyk